Judlyne Roseau kształci się na położną. Co 48 godzin ma 36-godzinny dyżur. Od zamknięcia darmowego szpitala "Lekarzy bez granic", szybko rośnie liczba porodów w państwowym szpitalu. Dziś to ponad 30 dziennie. Odbywają się nawet na korytarzu.
Trzęsienie ziemi w 2010 roku zniszczyło oddział. Do dziś lekarze pracują w prowizorycznych warunkach. Nie ma generatorów awaryjnych, a często brak prądu. Porody oświetlają więc smartfony. Na Haiti poród jest torturą. Na tej karaibskiej wyspie umiera 59 niemowląt na 1 000. Dla porównania - we Francji i Niemczech poniżej 4. Pierwsze ofiary, to najsłabsze wcześniaki, z niską wagą urodzeniową i niedorozwiniętymi organami.
- Robimy, co możemy – mówią lekarze. - Podczas porodu powinien być obecny pediatra. Zwłaszcza w przypadku zbyt wczesnych porodów może nie być czasu, by go wzywać. Powinien być i, gdy trzeba, zająć się dzieckiem. Nie zawsze tak tu jest.